niedziela, 8 września 2013

Rozdział 8. ''Naznaczenie part II.''

Obudziłam się w nocy, zerknęłam na telefon 23:05. No fajnie. Zdjęłam mundurek i założyłam czarne leginsy i bluzę z napisem ''Live Fast Die Young Be Wild And Have Fun''. Wzięłam książki i zaczęłam odrabiać pracę domową. Dość szybko mi poszło bo po godzinie wszystko było odrobione. Zaburczało mi w brzuchu. Podniosłam się i poszłam do ''mini'' kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę i ugryzłam kawałek, po czym szybko wyplułam.
-Obrzydliwe.-Powiedziałam do siebie.
Sprawdziłam czy wszystkie produkty były dobre. Nagle poczułam że ktoś jest przed naszymi drzwiami. Nie wiem jak się to stało, ale w jednej sekundzie tam się dostałam. Otworzyłam drzwi, a przed nimi stała pani dyrektor.
-Pójdziesz z nami.-Powiedziała surowym głosem.
-Mogę założyć buty?-Nie miałam się co sprzeczać i tak by mnie stąd wywlekli.
-Możesz.
Przy drzwiach stały moje czarne lity. Szybko założyłam je i poszłam za Panią Dyrektor.
Zeszłyśmy na dół gdzie stała ta sama osoba która mi się śniła Izabela.
-Witaj Ginewro.-Powiedziała ciemno skóra kobieta.
-Witaj Izabelo.-Przywitałam się.
-Chciała bym dokończyć to co zaczęłam.-Kobieta podeszła do mnie i nie wiem jak to zrobiła ale poczułam że latam. Kręciłam się dookoła i nagle opadłam. Spojrzałam za siebie. Zobaczyłam długie czarne skrzydła i piór.
-Co ty mi zrobiłaś?!-Zapytałam, a raczej wywrzeszczałam.
-To nie ja, to Ashiri.-Usprawiedliwiała się Izabela.
Nagle zaczęły znikać. I znów byłam zwykłym człowiekiem.
Spojrzałam w lustro powieszone na ścianie. Miałam tatuaże, róże które były na policzkach i czole. Wszędzie były kolce i pnącza. Nagle moja skóra zmieniła kolor zaczęła być różowa tam gdzie były róże. Poczułam że coś swędzącego wspina się od stóp do góry. Podwinęłam leginsy. Pnącza i pączki róż wykwitały na mojej skórze i pięły się coraz wyżej i wyżej. Zatrzymało się na szyi. Byłam wstrząśnięta. Wyglądam jak jakiś potwór.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju i dali butelkę z jakimś piciem. Zaschło mi w gardle i upiłam łyk cieczy z butelki. To nie było picie to była krew. Była bardzo dobra, słodka. Zostałam sama, a do pokoju wszedł Ethan. Wyglądał blado, i miał identyczne tatuaże do moich.
-Co ci się stało?-Zapytałam ochrypłym głosem.
-A tobie?
-Zostałam wampirem. Jak ty...
-Będziemy walczyć.
-Co? Z kim?
-Z Dragonnami. Ashiri chce żebyśmy walczyli dlatego nas przemieniła.-Wytłumaczył.
-Chcesz?-Zapytałam i przekręciłam butelkę w jego stronę.
-Co to?
-Zobacz, smaczne.-Opowiedziałam.
Chłopak wziął ode mnie butelkę i upił łyk.
-Krew?
-Zgadłeś.-Opowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Nagle ześlizgnęłam się z krzesła i upadłam przed nim.-Co się dzieję?-Nic nie czułam, Ethan patrzył na mnie z pożądaniem. Wstałam i przybliżyłam się do niego. Nasze usta się niemal stykały.-Ethan, co się dzieję?
-Nie wiem.
Nagle nasze usta się spotkały. Idealnie się do siebie pasowały. Coraz namiętnej całował mnie i nagle w mojej duszy rozbłysło światło. Światło miłości. Wypełniła mnie miłość. Położyłam ręce na jego szyi, a on objął mnie w tali.
*Oczami Ethana*
Jej ciepłe usta pasujące do moich-powiedziałem do siebie w myślach. Jak to możliwe że tak szybko się w niej zakochałem. Nie żałuję. Kocham ją ponad wszystko chcę żebyśmy byli na zawsze razem. 
*Oczami Ginewry*
Oderwaliśmy się od siebie.
-Kocham Cię.-Powiedział Ethan.
-Ja Ciebie też kocham.-Opowiedziałam i znów nasze wargi tworzyły całość.
Nigdy nie uczułam się lepiej niż w tej chwili. 

~~~~~~~~~~~~
Dawno nic nie było i to bardzo dawno. Myślę że o mnie nie zapomnieliście. A więc zaczynam znów pisać. I mam nadzieję że się wam podoba. <3 Następny rozdział jutro wieczorem. <3

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 7. '' Naznaczenie.''

Siedziałam na kanapie w gabinecie pani dyrektor. Ethan siedział obok mnie nerwowo tuptając nogą. Patrzyłam się na półki z książkami. Po raz pierwszy w życiu widziałam tyle starych książek. W domu zawsze rodzice kupowali nowe w nowych okładach. W końcu do gabinetu weszła pani dyrektor.
-Witajcie-Przywitała się z nami pani dyrektor.-Mam nadzieję że długo na mnie nie czekaliście.
-Nie chwilę.-Powiedział Ethan.
-To dobrze. Mam dla was propozycję. Chciała bym żebyście wyszkolili się na łowców. Wiem że potraficie walczyć. Ginewro strzelasz z łuku i kuszy. A ty Ethanie dobrze posługujesz się mieczem. Macie szansę wygrać z Dragonnem i jego armią. Wiecie i tak prawie nigdy mu się nie udaje ale w tym roku jest ich więcej. Bogini powiedziała że możecie wziąć udział w walce. Ale ja się na to nie zgadzam nikt nie będzie w tym roku walczyć.-Powiedziała z przygnębieniem.
-Dlaczego?-Zapytałam łagodnie.
-Nie dam nikomu już zginąć.-Powiedziała.-Chciałam z wami porozmawiać o tym. W tamtym roku zginęło parę osób. Ale teraz się spóźnicie na lekcję. Więc do widzenia.
Wstałam i wyszłam z gabinetu. Zamurowało mnie. Zerknęłam na swój plan zajęć. Teraz mam ''Eliksiry''.
-Co teraz masz ?-Zapytał mnie Ethan.
-Eliksiry.-Odpowiedziałam.-A ty?
-Też.
Szliśmy w milczeniu. Klasa w której mieliśmy zajęcia była na końcu pierwszego piętra. Weszliśmy do klasy. Przez to że było mało osób w ''Ciemności'' mieliśmy niektóre zajęcia ze ''Światłem''. Usiadłam obok Avy na samym końcu, a Ethan poszedł do przodu gdzie siedziała jego dziewczyna Xenia. Nauczycielką Eliksirów jest pani Mary Amber. Jest niską osóbką o ciemnych włosach do ziemi i figurą modelki. Twarz ma całą w tatuażach które wiją się u niej jak u Avy. Na biurku są już moje książki więc otworzyłam je na pierwszej stronie. Rzuciło mi się w oczy eliksir na bezsenność.
-Już jesteśmy wszyscy macie ze sobą kociołki prawda?
-Tak.-Klasa odpowiedziała chórkiem.
-To dobrze bo jutro będą nam potrzebne.-Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Reszta lekcji minęła szybko mimo że trwała półtorej godziny. Wyszłam razem z Avą na korytarz gdzie zaczynała się przerwa. Niektórzy siedzieli na podłodze inni na ławkach, a jeszcze inni stali pod drzwiami. Popatrzyłam na swój plan. Zaklęcia. Zerknęłam na twarz Avy, czarne tatuaże, a gdzieniegdzie różowe wiły się po jej twarzy jak pnącza. Za parę lat Ava będzie dorosłym wampirem i nie będziemy mogły się przyjaźnić. Nie chcę o tym myśleć. Chcę żeby lekcje się już skończyły.
~*~
Ostatnie pięć minut ostatniej lekcji. Nareszcie. Siedziałam na krześle, podpierając ręką głowę. Nie sądziłam że lekcje tu, będą takie nudne. Pani od Wróżbiarstwa to starsza kobieta o różowych, jasnych włosach. Miała na sobie czerwoną garsonkę, a przy jej ręku machała się malutka fioletowa torebeczka. Zero gustu. Skrzywiłam się jej widok. Nikt nie uważał na to co kobieta mówi do nas. W klasie panował harmider. Ava zajęta była czytaniem lektury. Reszta klasy rozmawiała. Odkręciłam głowę w tył. Na końcu klasy siedział Ethan z Xenią, którzy zajęci byli sobą nawzajem. Odwróciłam się i patrzyłam w tarczę zegara. Powoli wskazówka przesuwała się w stronę 12. Zaczęłam odliczanie.
-10,9,8,7,6,5,4,3,2,1.-Odliczałam po cichu i nagle zabrzmiał dzwonek.
Wyszłam z sali i szłam szybko na górę. Po schodach biegiem pobiegłam i po paru chwilach byłam już w pokoju. Mojej współlokatorki nigdzie nie było. Zamknęłam drzwi do pokoju i położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam.
''Szłam czarnym korytarzem. Ciemne postacie mijały mą osobę z daleka. Słyszałam śmiech i rozmowy dochodzące z głębi korytarza. Gdzie ja jestem? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie. W końcu korytarz się skończył, a moim oczom ukazała się sala balowa. Czarne ściany i gdzieniegdzie ciemne tkaniny, nadawały sali mroczności i jeszcze większej ciemności. Moje nogi prowadziły mnie przed siebie. Teraz stałam na samym środku, ogromnej sali, w czarnej sukience. Duchy latały mi nad głową nie zauważając mnie. Nagle moje nogi ugięły się, a ja usiadłam na zimnej, czarnej posadzce. Ktoś usiadł obok mnie, była to kobieta o bardzo jasnej karnacji i jasnych, blond włosach. Jej perfekcyjna twarz kobiety, zapewne zachwycała wszystkich. Czarna sukienka ułożyła się w oku niej. Wyglądała ślicznie. 
-Witaj-powiedziała kobieta.-Jestem Izabel. Ty zapewne jesteś Ginewra. Czekałam na ciebie.
-Skąd wiesz jak mam na imię?-Zapytałam zaskoczona.
-Jesteś jedną z nas.-Odpowiedziała i przeczesała, palcami swoje długie włosy.
-Jak to jedną z ''nas''?
-Jesteś pół-wampirem, pół-człowiekiem.-Opowiedziała spokojnie.
Jej wypowiedź zaszokowała mnie tak bardzo, że moje usta mimowolnie otworzyły się.
-Nie rozumiem?
-To proste. Nie zostałaś jeszcze naznaczona. Ale nie martw się zaraz Cię naznaczę.-Powiedziała Izabela i wstała. Moje nogi automatycznie podniosły się z posadzki i podążały za kobietą w czarnej sukni. Nagle odwróciła się do mnie i powiedziała dziwne słowa.Vos notata. Nolite es, et bene tibi eam felis.
Zamknęłam oczy... Obudziłam się...''

~~~~~~~~~~~~~~
Wiem że krótki, ale co tam. Dawno nie dodawałam więc muszę nadrobić. :D
Myślę że wam się spodoba. :D

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 6. ''Uzyskuje nowego przyjaciela.''


Wróciliśmy do szkoły. Brandon nadal był zdziwiony jak strzelam z kuszy i chyba nie może się pogodzić z tym że robię to lepiej od niego. Odprowadził mnie do furtki. Odwróciłam się do niego przodem.
-To do zobaczenia.-Powiedziałam, chłopak popatrzył się na mnie. Podszedł bliżej do mnie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Do zobaczenia Ginewro.-Powiedział i oddalił się.
Otworzyłam furtkę i weszłam za mór. Odwróciłam się jeszcze patrząc jak Brandon oddala się.
~*~
Wchodziłam po schodach  kiedy usłyszałam rozmowę pani dyrektor i sekretarki.
-Wie pani że nie będziemy mogli ochronić szkoły. Przecież to coś jest nie zniszczalne.-O czym one mówiły stanęłam i nasłuchiwałam dalej.-Trzeba powiedzieć uczniom że to koniec ze szkołą.-Mówiła sekretarka.
-Nie możemy.-Powiedziała pani Dyrektor.
-Ale musimy. Pani profesor oni umrą jak on ich dorwie.-Oni, on? O co im chodzi.-Powiemy im to dziś na kolacji.
-Nie można zamknąć szkoły.-Weszłam do pomieszczenia.-Jest tu tyle ludzi którzy kochają to miejsce.-Powiedziałam.
-Ginewro nie wtrącaj się.-Powiedziała pani dyrektor.
-Ja będę walczyć.-Powiedziałam.-I wiem że w szkole znajdzie się wiele takich osób które będą chciały walczyć.
-Nie możemy was narażać.-Zaprotestowała pani profesor.
-Chce ocalić tą szkołę. I to zrobię. Proszę o pozwolenie na możliwość zorganizowania szkolnej armi.-Powiedziałam doniosłym głosem.
-Dobrze, ale teraz idź. Zastanowię się nad twoją propozycją.
Wyszłam z pomieszczenia i szłam na górę.  Ciekawe o kogo jej chodziło. Z kim mam walczyć?
~*~
Weszłam do pokoju. Na parapecie w salonie siedziała Klara. Patrzyła się w dół.
-Co wypatrujesz?-Zapytałam.
-A jak myślisz. Wiesz co, ponoć sobie kogoś znalazł. Łajdak.-Powiedziałam. Ktoś musiał jej wygadać, ale kto? Poczułam się zakłopotana.
-Nie wiem. Jest ktoś, kto chciał by zniszczyć szkołę?-Zapytałam.
-Mówisz o Dragonnach?-Zapytała mnie
-Nie wiem o kim mówię. Słyszałam na korytarzu jak dyrektorka rozmawiała z sekretarką.
-A no pewnie mówisz o nich.-Powiedziała Klara.
-Kto to ci oni?-Zapytałam.
-Są byłymi uczniami szkoły. Byłymi ponieważ, zbuntowali się przeciwko dyrektorce i chcieli ją zabić.-Powiedziała cały czas wyglądając przez okno.
-Możesz odpowiedzieć to od początku?-Zapytałam.
-Jasne. Siadaj.-Powiedziała i usiadła na fotelu.
Podeszłam do fotela obok i też usiadłam.
-A więc… Jakieś dwa lata temu w naszej szkole nie było tylko dwóch domów. Były trzy: Światła, Neutralnych i Ciemności. Pewnego razu pani profesor powiedziała żeby zlikwidować dom ‘’Neutralnych’’. Stało się tak, ale bez walki nie obyło. Neutralni zaatakowali szkołę i poginęli. Na ich czele stał uczeń ostatniego roku nazywał się Dragonn. To on namówił wszystkich żeby wyliczyli. Nie udało mu się to i został ukarany przez boginie Ashyri. To nasza patronka. Istnieje naprawdę. Bogini odesłała jego moce. Teraz pragnie odzyskać je ale bez mocy nie daje rady. Więc co roku podejmuje się walki z nami. Wystawiamy dwie najlepsze dziewczyny i dwóch najlepszych chłopaków. Niestety bogini zapomniała zabrać Dragonnowi dar zmartwychwstania, więc on co roku się odradza i nie można tego powstrzymać… Oby nie wypadło na nas w tym roku.-Siedziałam i uważnie słuchałam jej wypowiedzi.-I to było by na tyle…
-Wow…-Odpowiedziałam, mój telefon zawibrował. Sprawdziłam kto to. Na wyświetlaczy pojawiła się nazwa ‘’Mama.’’ Odebrałam.
-Cześć kochanie, jak tam?-Usłyszałam głos mojej mamy.
-Dobrze, a u was?-Zapytałam.
-Wspaniale. I jak tam ci idzie?
-Dobrze, genialnie. A teraz mamo muszę kończyć. Pa. Kocham was.-Pożegnałam się.
-Pa my ciebie też.
Rozłączyłam się.
~*~
Całe popołudnie spędziłam w pokoju słuchając muzyki i czytając książkę ‘’Igrzyska Śmierci’’. Ale po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać co robi Brandon. Wyszłam ze szkoły i poszłam do niego do domu. Zapukałam. Odrazy otworzył.
-Cześć. Trochę mi się nudzi i przyszłam zobaczyć co u ciebie.-Uśmiechną się do mnie.
-Wejdź.-Powiedział i wpuścił mnie do środka.
Siedziałam u niego do wieczora. Dobrze mi się z nim rozmawiało o wszystkim i o niczym. Prowadziliśmy dyskusję na temat smoków. Podziwia moje zdolności strzeleckie. Mówił mi jak to się stało że jest teraz tu. Opowiedziałam mu o swoim życiu, jeszcze nigdy tak dużo nie mówiłam. Rozumieliśmy się genialnie. Uwielbiam z nim rozmawiać. W końcu na dworze było strasznie ciemno. Brandon  odprowadził mnie pod mury szkoły i pocałował policzek. Byłam zaskoczona. Ale uśmiechnęłam się i poszłam do szkoły. Szybko poszłam do pokoju umyłam się i poszłam spać.
~*~
Rozczesywałam włosy, a za oknem kłębiły się czarne chmury. Odłożyłam szczotkę i wyszłam z pokoju moja koleżanka stała już ubrana w mundurek. Spojrzałam na nią i po chwili też byłam ubrana w mundurek. Szłyśmy na śniadanie. Po nim wszyscy poszli na lekcje, a ja wraz z Ehtanem czekaliśmy na panię dyrektor która chciała się z nami spotkać…


Mam nadzieję że się podoba. :D

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 5. ''Polowanie.''


Oparłam się o ścianę.  Nie wiem co przed chwilą zrobiłam. Znam go od dwóch dni. Nie możliwe żebym się zakochała. Usłyszałam kogoś kroki na korytarzu. Szybko pozbierałam się i poszłam za moją koleżanką która gdzieś mi już zniknęła. Weszłam do drzwi gdzie po raz ostatni widziałam Ave. Nie myliłam się moja koleżanka siedziała na stole i jadła chipsy. Uśmiechnęła się do mnie.
-Ja będę lecieć.-Powiedziałam i na pieńcie odwróciłam się od niej plecami.
Szłam korytarzem w stronę drzwi wejściowych. Słyszałam tylko odbicia obcasów o płytki. <Tum… tum… tum… tum…> Otworzyłam drzwi i znalazłam się przed wejściem na ‘’Zamek’’. Zeszłam ze schodków i kierowałam się do bocznego wyjścia. Doszłam do żelaznej furtki. Nacisnęłam na klamkę, od razu się otworzyły. Wyszłam przez nią i ujrzałam zielone pastwisko i zielony las. Wytężyłam wzrok i zauważyłam że przed lasem jest mała chatka. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i same szły w stronę chatki. Szłam wydeptaną ścieżką. Ktoś musiał tu często chodzić, bo na ścieżce nie było prawie trawy. Ziemia pod moimi nogami była wyschnięta. Ciekawe kto tu mieszka. Z komina wydobywał się dym. Ktoś musi tu mieszkać. Zapukałam <Puk. Puk.>.  Ktoś podszedł do drzwi i otworzył je. W  drzwiach staną wyskoki mężczyzna o blond, potarganych włosach i zielonych, wielkich oczach. Idealna twarz i proporcjonalne ciało. Mężczyzna przed mną stał w samych spodniach.
-Y… Przepraszam.-Chłopak szybko sięgną po koszulkę.
-Nie szkodzi.-Powiedziałam.
-Co cię tu sprowadza?-Zapytał.
-Ciekawość.-Zaśmiałam się, a on uśmiechną się do mnie.
-Jestem Brandon. A ty?-Spytał.
-Ginewra.-Odpowiedziałam.
-Wejdź.-Zaprosił mnie do środka. Zawahałam się.
Weszłam do środka. Wnętrze było urządzone gustownie i z klasą. W domku było tylko trzy pomieszczenia. Salon-sypialnia-kuchni i dwie pary drzwi do których nie weszłam.
-Więc co chcesz wiedzieć?-Zapytał Brandon.-I jak się tu znalazłaś, mało kto opuszcza szkolne mury.
-Nie wiem nogi same mnie tu przyciągnęły.-Popatrzyłam się na niego. Jest naprawdę przystojny, jeszcze bardziej niż Axel.
-Cieszę się że mogę cię tu gościć.-Zapadła cisza
-Czym się zajmujesz?-Przerwałam ciszę która panowała.
-Jestem tak jakby ochroną szkoły. Rzucam zaklęcia ochronne i tak dalej.-Powiedział.
-Wiesz może coś o wampirach?-Spytałam.
-Tak. Są wredne i po dokonaniu przemiany są okropne, myślą tylko o krwi.-Przekręcił głowę, a moim oczom ukazała się szyja pokryta bliznami.-Nie chcesz mieć z nimi dotyczenia.-Zamilkł.- Taka ładne dziewczyna, a sama się błąka po obrzeżach lasu.
-Bywa.-Odpowiedziałam z dezaprobatą.
-Chcesz iść ze mną na polowanie?-Zapytał.
-A na co będziemy polować?
-Na smoki.-Odpowiedział z uśmiechem.
-Na smoki zawsze… Ale jak się na nie poluje?-Zapytałam.
-Normalnie nauczę cię.-Powiedział.-Tylko…-Urwał.
-Co tylko?-Domagałam się dokończenia zadania które zaczął.
-Tylko… Musisz się przebrać.-Powiedział.
-Dobra, ale w co?-Spytałam i popatrzyłam na swoją spódnicę.
-Nie to że nie jesteś ładnie ubrana. Czy coś… Ale musisz mieć spodnie.-Powiedział i popatrzył się na moje ubranie.
-Uznam to za komplement. Pójdziesz ze mną do szkoły?-Spytałam.
-Bo to jest komplement. I też muszę iść do szkoły. Zanieść papiery.
-To chodźmy.
Podeszłam do drzwi, Brandon otworzył je przed mną wziął czarny płaszcz z wieszaka i zamkną za nami drzwi. Szliśmy w ze zupełnej ciszy. Dotarliśmy do furtki, otworzyłam ją i weszłam na teren szkoły.
~*~
Weszłam do pokoju i założyłam leginsy, t-shirt i bluzę. Zawiązałam trampki i wyszłam z pokoju, Klary nie było. Schodziłam ze schodów. Szybko zbiegłam po schodach. Na parterze przy nich czekał na mnie Brandon z uśmiechem na twarzy.
-No to idziemy.-Powiedział i szedł w kierunku drzwi wejściowych. Poszłam za nim.-Umiesz już latać na miotle?-Zapytał.
-Nie.-Przyznałam.
-Trudno, polecimy na jednej.
Nie wiem czemu ale ufam Brandonowi. Wyszliśmy przez drzwi, a w jego rękach pojawiła się miotła.
-Chodź.-Powiedział i przesuną się. Usiadł, a ja usiadłam z nim.-Trzymaj się mocno. Evellie.
Miotła oderwała się od ziemi i pofrunęła wraz ze mną i Brandonem. Przytuliłam się do niego pleców. Mam nadzieję że nic sobie nie wyobrazi. Widok ziemi i lasu pod nami przeraził mnie. Nie wiem ile trwała podróż na miotle, może dwadzieścia minut, a może piętnaście. Wylądowaliśmy na ziemi. Nareszcie. Zeszłam z miotły, a mój towarzysz powiedział coś i miotła zniknęła. Znajdowaliśmy się na polanie, dookoła kwitły kolorowe kwiaty. Powietrze pachniało jak po burzy. Drzewa liściaste pomieszane z iglastymi tworzyły mur w oku polany.
-Uważaj zaraz się zacznie.-Powiedział Brandon.
-Co się zacznie? I czym mam walczyć?-Zapytałam.
-Zacznie się…-Usłyszałam głośny ryk który wychodził z głębi lasu.-Smoki się obudziły. Walczyć będziesz tym. Sooulan.-Wypowiedział, a w jego ręku  znalazły się dwie kuszę.
-Mam strzelać do smoków z kuszy?-Zapytałam.
-Tak. Wiesz nie ma innego sposobu. Chyba że czarami. Teraz trzeba poczekać aż któryś się napatoczy.
Nie zwróciłam wcześniej uwagi że jest ode mną wyższy. Raczej u mnie w szkolenie było wyższych ode mnie. No może z dwóch chłopaków było. Brandon musi mieć przynajmniej metr dziewięćdziesiąt. Chłopak rozłożył swoją pelerynę na trawię i położył się na niej, zostawiając trochę miejsca mi. Usiadłam obok.
-Umiesz strzelać z kuszy?-Zapytał, przerywając ciszę.
-Tak.-Powiedziałam. Wzięłam kuszę która leżała obok mnie. Szybkim ruchem odblokowałam strzałę i wystrzeliłam w środek pienia.
-Wow. Kto cię tego nauczył?-Zapytał zdziwiony.
-Z tatą jeździłam na polowania jak byłam mała.-Powiedziałam.
-Wow.-Powiedział i zapadła cisza… Nie zręczna cisza.
Patrzyłam się w niebo. Niebieskie i bez chmurne. Coś wdarło się na polane to był smok. Zioną ogniem. Chwyciłam kuszę i wymierzyłam w serce potwora. Smok nie był duży, miał czarne paski po obu stronach. Łuski błyszczały na złoto. Strzała z kuszy wystrzeliła z mojej kuszy trafiając w jego serce. Z jego gardła wydobył się wrzask. Smok jeszcze stał wzięłam drugą strzałę i wystrzeliłam w jego serce. Smok upadł bezwładnie. Brandon patrzył na mnie z zachwytem. Jego usta otworzyły się.
-Wow-Wydobyło się z jego otwartych ust.
-Teraz ty strzelasz.-Powiedziałam podając mu kuszę i dwie strzały.
-Nie musimy już. Zabiłaś ostatniego smoka. I dobrze cholerstwo strasznie irytuje.-Powiedział z podziwem. Uśmiechnęłam się do niego.-Chodź idziemy do szkoły…


Mam nadzieję że się podoba. Jeśli chcecie się o coś zapytać zapraszam do specjalnej zakładki ‘’Jakieś Pytania’’. 

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 4. ''Tyle naraz.''


Obudziłam się tuż po szóstej rano. Podniosłam się z łóżka i wzięłam ręcznik i kosmetyczkę. Wyjęłam z szafy mundurek i wszyłam z pokoju. Moja lokatorka chyba jeszcze spała. Jej kot leżał przy kominku. Dość szybkim krokiem poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi do niej i rozejrzałam się. Łazienka obita z
białych płytek była wanna, brodzik, ubikacja, umywalka, lustro. To co zwykle, po prawej stronie od drzwi były dwie półki. Jedna zapełniona-Klary i jedna pusta-moja. Rozłożyłam swoje kosmetyki na niej i poszłam się umyć. Weszłam pod prysznic, a moje ciało oblane zostało ciepłymi kroplami wody. Umyłam włosy i wysuszyłam się. Ubrałam w mundurek, pomalowałam się i wyszłam z łazienki. Zarzuciłam ręcznik na plecy. Przy oknie na fotelu siedziała Klara z kotem na rękach.
-Cześć.-Przywitałam się.
-O hej, myślałam że jeszcze nie wstałaś.-Wyrwała się z zamysłu.-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuje.-Odpowiedziałam.-O której jest to coś…-Nie wiedziałam jak mam to nazwać.
-Za godzinę jest śniadanie. A ręcznik możesz powiesić na suszarce tam w rogu.-Wskazała ręką za mną. Obróciłam się, a moim oczom ukazało się drugie pomieszczenie którego wcześniej nie zauważyłam.
-A rany, wcześniej nie zauważyłam że jest tu jakieś jeszcze pomieszczenie.-Powiedziałam zaszokowana.
-Jest tam jeszcze mała kuchnia.-Dodała.
-Rany…-Powiedziałam i zdjęłam ręcznik z pleców. Weszłam do pomieszczenia za mną i powiesiłam ręcznik na suszarce. Wyszłam z pomieszczenia, a Klary już nie było. Słyszałam jak woda leci w łazience.-Pewnie się myję.-Powiedziałam do siebie.
Weszłam do swojego pokoju i założyłam lity. Przejrzałam się w lustrze obok szafy. Wyglądało okay. Wyglądałam jak większość dziewczyn z Ciemności. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po laptopa. Włączyłam go i włączyłam muzykę.  Kliknęłam w pierwszą piosenkę i wstałam z łóżka. Podeszłam do lustra i wzięłam szczotkę. Rozpuściłam swoje jeszcze wilgotne włosy i uczesałam je. Po jakichś piętnastu minutach rozczesywaniu kołtunów moje włosy doszły do ładu. Wyszłam z pokoju, moja lokatorka stała obok okna z kotem na rękach.  Podeszłam do niej i popatrzyłam się w miejsce gdzie padał jej wzrok. To niespodzianka. Patrzyła prosto na Ethana Greyes, który właśnie obściskiwał się ze swoją dziewczyną.
-Fajne miejsce do obserwacji-powiedziałam.
-Wiem. Patrz tam dalej.-Powiedziała przeniosłam wzrok na dziedziniec szkoły. Na ławce obok ogromnego drzewa siedział Axle. Klara westchnęła.-Wiesz zawsze byłam ciekawa jak wyglądają randki. Nigdy na żadnej nie byłam.-Przyznała się.
-Ja też, moi rodzice nie chcieli by żeby ich zięć był mugolem. –Powiedziałam.
-A moi rodzice nigdy się mną nie przejmowali. Zawsze było coś ważniejsze od mnie lub od mojej siostry.-Zrobiła mi się jej żal. Zacisnęłam usta.-Dobra idziemy na śniadanie.-Powiedziała i odwróciła się od okna.-Idziesz?-Zapytała.
-Jasne.-Odpowiedziałam.
Szłyśmy schodami na dół. Kiedy weszłyśmy do sali gdzie wczoraj jadłyśmy kolację wszyscy się na nas spojrzeli. Popatrzyłam się na Klarę ale ona szła pewnym krokiem przed siebie. Usiadłyśmy przy stole. Słyszałam mnóstwo głosów które przeplatały się. W końcu na salę weszła pani Dyrektor.  Usiadła na swoim miejscu i powiedziała.
-Smacznego.-Na stołach pojawiło się jedzenie.
Mnóstwo jedzenia i picia. Naszykowałam sobie na talerz bułkę, krem czekoladowy i mleko. Zjadłam i czekałam aż Klara skończy. Po śniadaniu pani Dyrektor kazała domom iść na dziedziniec szkolny. Każdy dom musi pokazać coś co będzie pokazane na konkursie między krajowych ‘’talentach młodych czarodziejów’’. Cały dom myślał kogo wystawić na reprezentanta. W końcu  postanowili że wystąpią tylko ci którzy chcą. Siedziałam na ławce pod drzewie i patrzyłam się na występy i tłum ludzi.
-Ładne ci tak.-Odwróciłam głowę w kierunku z którego usłyszałam głos. Obok mojej ławki stał Axel Sher.-Naprawdę nie kłamię. –Uśmiechną si do mnie.
-Ehem…-Odpowiedziałam i odwróciłam głowę z powrotem w stronę  występów. Axel usiadł obok mnie.
-Wiesz, nie wiem jak ty ale lubię takie poranki.-Powiedział.
-Wolę wschody i zachody słońca.-Opowiedziałam i zastanowiłam się czy to co teraz powiedziałam zabrzmiało głupio.
-Uważasz że to romantyczne?
-Nie, ale lubię patrzeć jak słońce zachodzi lub wschodzi.-Powiedziałam i zaklaskałam bo właśnie ze sceny zeszła Ava które śpiewała.
-Wiesz mam nadzieję że nie zostaniesz naznaczona.-Powiedział Axel i popatrzył się na mnie.
-Jak naznaczona?-Zapytałam głupio.
-Nikt ci nie powiedział…-Pokręciłam głową.-Naznaczyć to znaczy. Widzisz tego chłopaka.-Wskazał palcem na ciemno skórnego chłopaka który pod lewym okiem miał pół księżyca.-On jest naznaczony. Musi do końca szkoły robić wszystko żeby jego księżyc był pełny. Ale raczej mu się nie uda. Jest w ostatniej klasie i nie zdąży już go wypełnić.
-A jak go napełnić?-Spytałam.
-Musi zabić kogoś ze swojej rodziny bądź sam umrze.-Powiedział ponuro mój nauczyciel literatury.
-Zabije?
-Raczej nie za bardzo ich kocha.-Powiedział i pluną na ziemię.
Ava szła w naszą stronę z uśmiechem na ustach. Nagle zerwał się wielki wiatr, a nad nami wiły się czarne chmury. Ava poderwała się do góry, a po jej twarzy wił się czarny tatuaż. Wstałam z ławki ale mój towarzysz złapał mnie za rękę.
-Nic, nie rób.-Powiedział i stał obok mnie bez czynnie. Gdyby nie jego ręka pobiegła bym do niej. –Nie, bo ty też możesz taka zostać.
-Czemu nie chcesz żebym jej pomogła. Puść mnie!!!-Wrzasnęłam.
-Bo nie.-Popatrzyłam się na niego oczy niebieskie. Wizja nas obojga stanęła mi przed oczami. Siedzimy oboje na tej samej ławce, obejmując się i całując.
-Co to było?-Zapytałam zaszokowana.
-To nasza przyszłość. Nie można nic zrobić.-Powiedział i patrzył się na mnie.
Moje usta otworzyły się ze zdziwienia. Odwróciłam głowę patrząc jak Ava upada na ziemię. Axel puścił mnie, a ja szybko pobiegłam do niej.
-Ava!-Wrzasnęłam. Potrząsnęłam nią. Otworzyła oczy. Oczy które  nie były takie same jak wcześniej. Były dzikie i jak u kota. Na jej twarzy pojawił się tatuaż który od policzka do oka, oszpecał ją.-Nic ci nie jest?-Zapytałam.
-Piecze mnie nie twarz…-Powiedziała cicho.
-Wytrzymaj. Gdzie jest ta dyrektorka?-Zapytałam Axela który stał za mną.
-Zaraz ją zawołam.-Powiedział i pobiegł do budynku szkoły.
Przenieśliśmy razem z Ethanem, Avę która była nie przytomna do pokoju dla chorych. Tak zwanego ‘’Szkolnej izby przyjęć’’. Głównie to on ją niósł ja trzymałam jej głowę. Położyliśmy ją na łóżku, a do izby weszła młoda kobieta o rudych, długich włosach.
-Witajcie. Co jej jest?-Zapytała i spojrzała.-Aha, dobra już wiem.-Podeszła do półki z różnymi lekarstwami.-Hym… To nie… To też…-Zamyśliła się.-O… To będzie dobre.-Podała Avie na łyżce jakiejś brei. Usiadłam na krześle obok.-No to powinno pomóc.-Powiedziała i wyszła.
Ethan popatrzył się na mnie i wyszedł. Siedziałam sama w sali, no nie sama obok mnie leżała nieprzytomna Ava. Popatrzyłam się w śnieżno białą ścianę. Ava złapała moją rękę.
-Dziękuje.-Wyszeptała. Uśmiechnęłam się do niej.
-Nic cię nie boli?-Spytałam.
-Nie chyba nie…-Powiedziała, puściła moją rękę i usiadła. Popatrzyła się na okno.-Co ja mam na twarzy?-Zapytała i dotknęła tatuaż.-Wyglądam okropnie…
-Nie przejmuj się. –Powiedziałam.
-Dobra nie ważne. Idziemy, jestem głodna.-Wstała i łóżka i wyszła z sali.
Wstałam i poszłam za nią. Szłam korytarzem, a moje obcasy odbijały się od podłogi echem. Mijałam drzwi kiedy ktoś wciągną mnie do jednych z nich. Przed mną stał Axel. Zrobiłam pytające spojrzenie.
-Nic jej nie jest?-Zapytał Axel.
-Nie, wszystko jest pod kontrolą.-Odpowiedziałam.
-To dobrze.-I w jednej chwili przysuną się do mnie i namiętne pocałował. Oddałam pocałunek nie wiem czemu. Odsunęłam się od niego, a on uśmiechną się do mnie.-Do zobaczenia Ginewro.
Odwróciłam  się do drzwi i wyszłam. Nie wiem co się stało. Czemu oddałam mu pocałunek. Dlaczego? Nic do niego nie uczuję… Kogo ja chcę oszukać… Czuję, ale sama nie wiem co…




...............................................................................................................
Przepraszam że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział. Ale byłam zabiegana, nauka itd. Przepraszam i czekam na opinie dotyczące opowiadania. :D 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 3. ''Wszystko nowe.''


Staliśmy niedaleko drzwi.  Stałam obok Klary która była opiekunką naszego roku. Klara ma dziewiętnaście lat i jest na ostatnim roku w szkole. Po jakichś pięciu minutach do sali wszedł mężczyzna. Był bardzo przystojny i miał pewnie z dwadzieścia pięć lat. Czarna grzywka opadała mu na twarz, a jego niebieskie oczy błyszczały w świetle żyrandoli. Staną w progu drzwi i rozejrzał się.
-Witajcie jestem Axel Sher. Będę opiekunem domu Ciemności. Każdy z domów ma swoje mundurki.
-Przepraszam dom Światła jest proszony do sali obok.-Powiedziała niska, stara kobieta  ubrana w fioletową garsonkę.-No już. Szybko, szybko.-Poganiała.
-No to… Proszę każdy może ozdabiać swój mundurek. To znaczy. Możecie dodawać inne buty czy coś w tym rodzaju.-Sprostował.- Teraz dostaniecie mundurki. Sophie możesz je przynieść.-Powiedział dość głośno, a do sali weszła piękna kobieta o długich włosach i jasnej karnacji. Podała Axlowi pudełko, dość duże i ciężkie.-Podejdźcie tu po kolei do mnie i wybierzcie sobie swój rozmiar. Może najpierw ty.-Wskazał na mnie ręką. Podeszłam do niego, a ten przybliżył do mnie pudełko. Przeszukałam całe w poszukiwaniu mojego rozmiaru 33 EU lub 3 US. Ale nie znalazłam ani tego, ani tego.
-Nie ma tu rozmiaru 33 EU.-Powiedziałam.
-Czekaj.-Powiedział i sam przeszukał pudełko.-Rzeczywiście.  Nie ma. Dobra poczekaj to pójdziemy do magazynu.-Odeszłam od niego i znów stanęłam obok Klary. Axel rozdał reszcie mundurki.-Teraz idziecie do domu.-Powiedział, a Klara podeszła obok niego i już chciała coś powiedzieć kiedy Axel znów jej przerwał.-Pójdziecie z Klarą.-Wszyscy wyszli, no nie wszyscy. Zostałam ja i Axel. –No to idziemy.
Wyszedł, a ja poszłam w jego ślady. Szedł pierwszy, jego krok odbijał się echem o podłogę.  Mój nie co uznałam za dziwne. Chociaż ja miałam gumową podeszwę. Korytarz był z kamieni, po obu bokach paliły się lampiony. W końcu  skręcił w prawą stronę i otworzył drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach. Pomieszczenie było ciemne jedyne co się świeciło to lampa.
-Wybierz sobie.-Powiedział i uśmiechną się do mnie. Szybko znalazłam swój rozmiar i wyszłam z pomieszczenia. –Już?-Pokiwałam głową.-To idziemy.
Znów szliśmy tym samym korytarzem ale tym razem weszliśmy na schody które były naprzeciwko sali. Szłam za nim jego włosy falowały. Po jakichś pięciu minutach zatrzymaliśmy się
-Tam masz bibliotekę, a tu jest czytelnie komputery i takie tam.-Powiedział i obejrzał się za siebie.
-Jest tu Internet bez przewodowy?-Spytałam.
-Tak jest tylko trzeba wpisać hasło u ciebie będzie to ‘’Dom Ciemności’’. –Powiedział.-No to chyba wszystko… A czekaj jutro jest dzień zapoznawczy trzeba przyjść o dziesiątej do naszej sali. Ubierz się w mundurek. A teraz chodź.-Powiedział i wszedł do drzwi o których nic nie mówił. –Tu na górze jest twój pokój. Mieszkasz z…-Zastanowił się chwilę.-Z Karą.-Powiedział.-Dobranoc-Pożegnał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Popatrzyłam na schody prowadzące do mojego pokoju. Szybkim rokiem weszłam po nich i znalazłam się naprzeciwko dwóch par drzwi. Na jednym było napisane ‘’Ethan & Jace’’, a na drugich ‘’Klara & Ginewra’’. Weszłam do tych drugich, a moim oczom ukazało się wielkie pomieszczenie. Klara siedziała na fotelu obok kominka ozdobionego kamieniami.  Na kolanach trzymała kota. Wnętrze pokoju przypominało bardziej komnatę z filmów typu ‘’Maria Antonina’’ czy coś. Klara na mój widok uśmiechnęła się.
-Cześć.-Powiedziała i znów zaczęła czesać długo włosego, białego kota.-To jest Seel.-Powiedziała i podniosła kota.-A czekaj mam cię oprowadzić.-Wstała i odstawiła kota na fotel. Weszła do jednych z drzwi.-Tu jest twój pokój. Tam łazienka, a obok jest mój pokój. Rozgość się.-Powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
Rozejrzałam się. Na środku pokoju stało ogromne białe łóżko z baldachimem.  Po lewej stronie od drzwi
było wielkie okno przysłonięte białą halką. Okno miało duży parapet-to dobrze bo będę miała gdzie siedzieć. Po prawej stronie od drzwi była rozsuwana szafa. Mieściła się na połowie ściany. Pokój wyglądał przytulnie. Pomalowany na kolor beżowy dodał jeszcze większego uroku. Przy łóżku stały moje walizki. Podeszłam do nich i zajęłam się rozpakowywaniem ubrań. Zajęło mi to trochę czasu. Kiedy już skończyłam układać wszystkie ciuchy do szafy usiadłam na parapecie i wyjrzałam przez okno. Widok zapierał dech w piersiach. Właśnie zbliżał się do zachodu słońca.  Widziałam w oddali zielone pastwiska i łąki. Niedaleko od szkoły był las. Światło słoneczne odbijało się od drzew które za podmuchem wiatru poruszały się. Wszystko wyglądało jak z bajki. Ktoś zapukał do drzwi.
-Cześć.-Do mojego pokoju weszła Klara.-Mam nadzieję że nie przeszkadzam.-Powiedziała.
-Nie, siadaj.-Zrobiłam miejsce na parapecie.
-Dzięki. Mam pytanie…
-Mów śmiało.-Zachęciłam ją.
-No to… Podoba ci się Axel?-Zapytała, chwilę mi zajęło domyślenie się o kogo jej chodzi.
-Nie, wiesz jest ładny ale nie mój tym.-Powiedziałam.
-Uf… -Odetchnęła z ulgą.
-Tobie się podoba. Prawda?-Spytałam swoją towarzyszkę.
-Tak.-Powiedziała.-Ale on jest nauczycielem.  Co prawda uczeń ostatniego roku może już się umawiać. Ale to mój nauczyciel…-Stwierdziła.
-Może rozejrzyj się za kimś innym.-Doradziłam.
-Ty… Dobry pomysł.-Powiedziała.-A teraz ci już nie przeszkadzam. Pa.-Pożegnała się, wstała z parapetu i wyszła z pokoju. Zostałam sama…
Wyjęłam laptopa z pokrowca i włączyłam go. Chwilę potrwało jak go ustawiałam. W końcu się udało. Weszłam na maila i napisałam do rodziców.
‘’Cześć. Dotarłam, na razie jest fajnie. Mieszkam z taką Klarą. Tęsknie za wami. Xoxo. Gii.’’-Tylko mama potrafi zrozumieć te ‘’xoxo’’. Wytłumaczyłam jej to już dawno. Mam z nią dobry kontakt. Odwiedziłam jeszcze parę stronek i nie wiedziałam co mam zrobić. Położyłam laptopa na łóżku, a sama położyłam się obok. Może będę pisać bloga? Jestem genialna. Złapałam laptopa i szybko założyłam wirtualny pamiętnik. Na razie napisałam jeden post. Zamknęłam laptopa i odłożyłam na szafkę nocną. Wyjęłam telefon ze spodni i zerknęłam na godzinę jest dwadzieścia po dwudziestej drugiej. Jak ten czas szybko leci... Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

______________________________
Mam nadzieję że się podoba.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 2. ''Po drugiej stronie drzwi.''

To co zobaczyłam przeraziło mnie ale też i zaskoczyło. Była to winda. Choć budynek był dość niski. Tata wszedł za mną i zamkną drzwi. Mama nacisnęła przycisk, a winda ruszył do dołu. Co było mnie bardzo zaskoczyło. Po jakiś pięciu minutach winda się zatrzymała, a drzwi same otworzyły. Mama znów pierwsze wyszła. Była bardzo zadowolona z tego że idę do tej szkoły. Wyszłam z nią i zobaczyłam miasto. Podziemne miasto. Wind takich jak my jechaliśmy było tu w szeregu z dwadzieścia albo parę więcej. Mama trzymała listę zakupów, a ja rozglądałam się. Tłum ludzi przechadzał się po pasażu. Dużo ludzi chodziło z różnymi zwierzętami. Które wyglądały jak normalne, jednak na pewno takie nie były. Przecież to jest prawdziwy świat magii. Mama pociągnęła mnie za rękę, a tata poszedł gdzieś.
-Chodź, idziemy kupić ci podręczniki.-Pociągnęła mnie mama, po czym puściła i otworzył drzwi do sklepu.
Sklep miał bardzo dużo rupieci. Porozwalane książki na podłogach, jednak moja mama była tym zachwycona. Wykupiła mi wszytki książki z listy i wyszłyśmy ze sklepu. Ale nie długo trwała bo zaraz weszła do drugiego sklepu. Tym razem kupiła mi różdżkę, była z czarnego drewna i miała mały diament w zakończeniu. Chociaż do dziecka wie że jestem Obdarzona to nigdy tu nie byłam. Mama mówiła mi kiedyś że jeśli chce się tu dostać muszę mieć ponad szesnaście lat. Odwiedziliśmy mnóstwo sklepów i za każdym razem coś kupowaliśmy, miotłe, kociołek i inne rupiecia. Siedzieliśmy tu chyba z cztery, sześć godziny. Popatrzyłam na zegarek, wskazywał równo godzinę drugą po południu. W końcu nasze zakupu dobiegły końca. Znów weszliśmy do windy, ale tym razem nie wyszliśmy tam gdzie ostatnio. Wyszliśmy z windy, a zamiast kamienic było lotnisko.
-Nie jedziemy do domu?-Zapytałam.
-Jedziemy, ale twoje rzeczy nie jadą z nami.-Odpowiedziała mama. Położyła wszystkie zakupy na ziemi.-Claudere.- I w jednej chwili wszystkie rzeczy były w walizce.-No to my już jedziemy do domu.-Powiedziała mama i wyszła z ''lotniska''.
~*~
W domu pożegnałam się z babcią i Sarą. Wraz z mamą i tatą pojechaliśmy do ''School of witchcraft''. Czyli jak dla mnie więzienia. Jechaliśmy samochodem w stronę stacji kolejowej. Przeszliśmy na ostatni peron i znów windą jechaliśmy na dół. Z windy wyszliśmy znów w tym samym miejscu i potem szliśmy do peronu dla ''Obdarzonych''. Pożegnałam się z rodzicami i weszłam do pociągu. Był czysty i zadbany. Wszystko błyszczało. Weszłam do pierwszego wagonu. Siedzieli w nim ludzie hipisi. To nie dla mnie. Szłam dalej. Mijałam bardzo dużo innych ludzi. Wyglądali normalnie, ale chciałam pobyć trochę sama. W końcu dotarłam do pustego wagonu. Usiadłam na miejscu obok okna i wyjrzałam przez nie. Moich rodziców nigdzie nie było. O dobrze jeszcze by się rozkleili. Związałam włosy gumką w kucyk. Otworzyłam swój plecak i wyciągnęłam książkę ''Wichrowe wzgórza''. Otworzyłam na pierwszej stronie i pogrążyłam się w tekście na kartce. Do wagonu weszła jakaś dziewczyna. Miała jasne fioletowe włosy i była ubrana w białą sukienkę do kolan. Wyglądała bardzo dziwnie. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się i usiadła obok.
-Myślałam że nikogo normalnego nie znajdę.-Powiedziała z dziwnym akcentem.
-Ehem..-Odpowiedziałam.
-Jestem Ava, a ty?-Zapytałam
-Ginewra.-Dziewczyna popatrzyła na mnie jak na wariatkę.-Wiem moi rodzie są trochę walnięci.
-Nie Ginewra to ładne imię, a masz może jakąś ksywkę?
-Tak, w mojej starej szkole nazywali mnie Gii. Jak chcesz możesz się tak do mnie zwracać.-Odpowiedziałam.
-Super. Gii. Ładnie.-Gadała jak najęta.-Będziemy najlepszymi przyjaciółkami. Do jakiej strony idziesz?-Zapytała.
-To my sami wybieram?-Zapytałam.
-Nie. Ale do jakiej chciała byś pójść?
-Nie wiem.-Odpowiedziałam i zamknęłam książkę.
-Ja chce do Światła.-Powiedziała i rozczesała swoje włosy które sięgały do pasa.
-Fajnie.-Odpowiedziałam i rozpuściłam włosy.
-Patrz tam.-Pokazała w którym kierunku mam się patrzyć. Przez szybę między wagonami widziałam chłopaka trzymającego się za rękę z jakąś dziewczyną która miała bardzo czarne włosy. Odwrócili się w naszą stronę i weszli do naszego wagonu. Chłopak miał ciemne włosy postawione na żel. Dziewczyna z czarną czupryną była chuda i bardzo pomalowana.
-Sorry ale to nasz wagon.-Powiedziała ciemno włosa dziewczyna.
-Nigdzie nie jest tak napisane.-Odpowiedziała Ava.
-Boże… Czy w niczego nie kumacie. Won.-Powiedziała z przekonaniem dziewczyna.
-Jak tak bardzo przeszkadza ci nasze towarzystwo to sama stąd idź.-Powiedziałam.
Chłopak usiadł po drugiej stronie wagonu, a dziewczyna poszła w jego ślady. Ava wzięła swoją książkę do ręki i zaczęła czytać. Popatrzyłam się na chłopaka który patrzył się na mnie. Odwróciłam wzrok i wyjęłam z plecaka słuchawki i MP3. Włożyłam je do uszu i puściłam dość głośno piosenkę ‘’Imagine-John Lennon’’. Wzięłam książkę do ręki i tak samo jak Ava pogrążyłam się w lekturze.
Jechaliśmy dość długo doszłam do połowy książki, a moje oczy strasznie mnie piekły. Odłożyłam swoją książkę i wyjęłam słuchawki z uszu. Słyszałam jak dziewczyna z chłopakiem rozmawiali i śmiali się.
-Daleko jeszcze?-Zapytałam swojej towarzyszki.
-Nie jeszcze dziesięć minut.-Powiedziała.
Zapadło milczenie w wagonie. Siedziałam jeszcze chwilę z Avą i rozmawiałyśmy o szkole i o lekcjach tam. Opowiedziała mi dlaczego ma taki kolor włosów. Pociąg zatrzymał się, a ja i Ava wyszłyśmy z wagonu. Szłyśmy do najbliższego wyjścia. Wyszłyśmy z pociągu i ktoś wrzasną.
-Pierwszoklasiści. Do mnie.-Usłyszałam donośny głos kobiet która stała na chodniku. Podeszłyśmy do niej razem z Avą i słuchałyśmy co dalej powie.-Uwaga teraz wszyscy udadzą się do szkoły i pójdą do głównej sali.
Wszyscy ruszyli. Mnóstwo twarzy przechodziło obok mnie. Nawet nie wiem kiedy ale moja koleżanka gdzieś się zapodziała. Szłam w kierunku ogromnego pałacu który był już niedaleko. Ciekawe co mnie jeszcze dziś zaskocz. Do jakiej strony pójdę? Światłą, Ciemności, a może w ogóle. Nie będę się nad tym zastanawiać. Weszłam na dziedziniec szkoły. Wyglądało jak z  filmu ‘’Harry Potter’’ tylko że to było bardziej realne. Szliśmy grupką w stronę głównych drzwi. Pierwsze osoby już przechodziły przez nie dostrzegłam fioletowe włosy. Ava. Powoli kolejka do drzwi się zmniejszała w końcu i mnie udało się przez nie przejść. Wewnątrz zamek wyglądał nowocześnie. Kable ciągnęły się w nieskończoność przy ścianach. Żyrandole zwisały z sufitu, były biało-złote w środku widać było że są żarówki. Ściany były z kamieni czarnych i szarych. Gdzieniegdzie stały kanapy i rośliny w wazonach. Szłam korytarzem rozglądając się dookoła. W końcu doszłam do schodów w dół. Zeszłam po woli z nich i kierowałam się za tłumem. Sala w której się znalazłam była strasznie obszerna. Po prawej stronie od drzwi stała wielka ława przy której siedzieli ludzie. Pewnie nauczyciele. Przy samym końcu stał stół. Przy którym siedzieli ludzie w białych bluzkach i czarnych spódnicach. Jak się domyśliłam była to ‘’Ciemność’’. Po lewej stronie siedzieli ci ze ‘’Światła’’. My staliśmy przy podeście. Podeszła do nas jakaś kobieta.
-Witajcie w naszej szkole. Dziś zostaniecie przydzieleni do dwóch domów. Światła i Ciemności. A wybierze wam dom. Nasz ‘’Tiara przydziału’’. Przeczytamy listę i tek kto zostanie wyczytanie przyjdzie tu. Proszę żeby przyszła do nas Daniele Auber.
Ruda dziewczyna weszła na podest. Kobieta włożyła jej na głowę ‘’Tiarę’’
-Światło!-Wykrzyknęła ‘’Tiara’’. Dziewczyna ucieszona zeszła z podestu i usiadła przy pustym stole obok ludzi ze Światła.
-Ginewra Black.-Powiedziała kobieta.
Przepchnęłam się przez tłum i podeszłam do Tiary. Kobieta włożyła mi ją na głowę. Czułam się niekomfortowo mając ją na głowie.
-Hym...-Zastanawiała się głośno Tiara.-Gdzie by cię tu…A wiem… Ciemność!-Krzyknęła Tiara.
Zeszłam z udawanym uśmiechem na twarzy. Szłam w stronę, strony Ciemności. Usiadłam obok jakiejś dziewczyny z długimi blond włosami.
-Cześć, jestem Klara. A ty?-Zapytała mnie blondynka.
-Ginewra.-Odpowiedziałam.
-Zadałam głupie pytanie. Przepraszam. Wszyscy wiedzą już jak masz na imię. Jesteś jedną z pięciu osób jakie do nas dojdą.-Powiedziała.
-Czemu pięć?-Zapytałam.
-Tylko tyle nam brakuje. W stronie Światła brakuje dużo osób bo w tamtym roku dużo skończyło szkołę. U nas pięć. Więc, nawet mniej do nas przyjdzie.-Powiedziała.
Popatrzyłam się na podest. Już kilka osób Tiara dodała do Światła.
-Ava Avalone.-Powiedziała Tiara. Ava weszła na podest i założyła ją.-Światło!-Krzyknęła Tiara.
Dziewczyna była bardzo zadowolona, ale też przerażona. Popatrzyła w moją stronę. Zeszła z podestu i usiadła do swojego domu.
-Ethan Greyes.-Powiedziała Tiara. Chłopak wszedł na podest i włożył ją.-Ciemność.-Powiedziała.
Chłopak nie chciał iść do Ciemności. Widać to było na jego twarzy, chociaż uśmiechał się. Sztucznie, ale się uśmiechał. Biedak musi usiąść obok mnie. Bo przy mnie właśnie pojawiła się karteczka z jego imieniem i nazwiskiem. Chłopak spojrzał na nią i bez słowa usiadł obok mnie.  Do Ciemności, Tiara dodała jeszcze dwie osoby. Były to ostatnie osoby które stały pod podestem. Jakaś starsza pani wyszła na podest.
-Witajcie uczniowie. Jestem dyrektorką tej szkoły. W tym roku dołączyło do nasz pięćdziesięciu czterech nowych uczniów. Po kolacji wszyscy udadzą się do swoich nowych domów wasze rzeczy już tam na was czekają. A teraz zapraszam na ucztę.-Na stołach pojawiły się przeróżne potrawy.-Smacznego!-Powiedziała kobieta i usiadła na swoim dotychczasowym miejscu.
Wszyscy zajadali się, ja jedynie zjadłam naleśniki. Nie byłam głodna chociaż powinnam. Przecież nie jadłam od rana. Po kolacji wszyscy udali się do swoich domów. Tylko nowi uczniowie ze swoimi opiekunami zostali na sali…

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 1. ''Ostatni raz...''

Siedziałam na parapecie mojego okna i piłam ciepłą zieloną herbatę. Podziwiałam ostatni raz podziwiałam stąd zachód słońca. Będzie mi go brakowało. Jutro wyjeżdżam  do szkoły. Nie chce ale boję się powiedzieć rodzicom. Zawsze chcieli żebym poszła to tej szkoły. Dziś właśnie skończyłam swoje 16 urodziny. Dostałam masę prezentów i oczywiście list ze szkoły. Siedziałam i popijałam ciepłą herbatę. Słońce zaszło za horyzontem, a ja nadal patrzyłam się w dal. Ostatni raz tak siedzę i chce zapamiętać ten moment na zawsze. Jeszcze jutro trzeba iść po wszystko jestem już spakowana. Jutro pożegnam się ze swoimi przyjaciółkami i przez cztery lata ich nie zobaczę. Rodzice są ze mnie dumni. A ja jestem zawiedziona. Odstawiłam kubek z herbatą i podeszłam do gromady prezentów
Otworzyłam pierwszy. Był w nim nowy laptop. Rodzice wiedzieli że nie chcę go, ale i tak mi kupili. Mówili że nie pojadę tam bez potrzebnych rzeczy. Otworzyłam drugi. Telefon iPhone. Też mówiłam że nie chcę. Ale czy ktoś mnie słuchał. Raczej nie wydaje mi się. Otworzyłam trzeci. Była w nim piękna czarna sukienka. Wiedziałam że to prezent od babci. Uśmiechnęłam się do siebie. Otworzyłam czwarty i wtedy do pokoju weszła moja młodsza siostra Sara.
-Hej, nie powinnaś już spać?-Zapytałam.
-Nie. Chcę trochę z tobą posiedzieć.-Powiedziała moja siostra.
-To choć, rozpakujemy prezenty.
Sara usiadła obok mnie i rozpakowała kolejny prezent. W środku była bransoletka, napisane było na niej ''Ostatni raz''. Ozdobiona była cyrkoniami.
-Ładna.-Powiedziała Sara.
-Chcesz ją od mnie?-Spytałam.
-A dała byś mi ją?-Zapytała, a jej oczy rozbłysły.
-Oczywiście.-Przytuliłam ją do siebie.
-Dziękuje.-Odpowiedziała.-A mogę dziś z tobą spać?-Zapytała.
-Oczywiście.-Odpowiedziałam uśmiechając się do niej.
Otworzyłyśmy wszystkie prezenty i poszłyśmy spać..
                            ~*~
Otworzyłam oczy. Sara leżała obok mnie. Podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Świtało. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam.Wyszłam po cichu z pokoju i zeszłam po schodach na dół gdzie moja mama coś gotowała.
-Cześć kochanie.-Przywitała mnie mama przekręcając na patelni naleśnika.
-Cześć.-Odpowiedziałam i podeszłam do lodówki.
-Zaraz będą naleśniki, poczekaj.-Powiedziała.
-Dobra.-Usiadłam na krześle przy stole.
Z kuchni zawsze było widać wschód słońca. Popatrzyłam się w stronę wschodzącego, żółtego słońca. Piękny widok. Wstałam i poszłam do biblioteki. Wyjęłam książkę którą ostatnio nie doczytałam. Była to książka ''W drodze''. Zawsze marzyłam żeby pojechać do U.S.A. ale nigdy nie miałam ani okazji ani pozwolenia rodziców. Do biblioteki wszedł tata. Popatrzył się na mnie i pomachał mi. Odmachałam i znów pogrążyłam się w lekturze. Nie wiem ile czasu czytałam. Ale gdy usłyszałam głos mojej mamie mogłam się domyślać że długo. Wyszłam z biblioteki i weszłam do kuchni.
-Naleśniki już są. Siadaj i jedz, bo zaraz jedziemy na zakupy, trzeba kupić ci książki i wiele innych rzeczy.-Mówiła szybko i niezrozumiale.
-Dobrze mamo.-Odpowiedziałam i zjadłam jednego naleśnika.
Do kuchni weszła Sara.
-Mamo co na śniadanie?-Zapytała.
-Naleśniki siadaj, a ja ci naszykuję.-Powiedziała z uśmiechem na twarzy mama.
Sara usiadła obok mnie, a ja zjadłam już drugiego naleśnika.
Po śniadaniu przyjechała babcia żeby zostać z Sarą jak my pojedziemy na zakupy. Mama poganiała mnie i tatę żebyśmy szybciej szli bo wszystko zostanie wyprzedane. Nie wiedziałam gdzie idziemy nigdy nie byłam w tej dzielnicy. W końcu dotarliśmy do pewnej kamiennicy. Mama zapukała i nagle drzwi się otworzyły, a ona weszła do środka. Weszłam za nią. To co zobaczyłam bardzo mnie zadziwiło...