Oparłam się o ścianę.
Nie wiem co przed chwilą zrobiłam. Znam go od dwóch dni. Nie możliwe
żebym się zakochała. Usłyszałam kogoś kroki na korytarzu. Szybko pozbierałam
się i poszłam za moją koleżanką która gdzieś mi już zniknęła. Weszłam do drzwi
gdzie po raz ostatni widziałam Ave. Nie myliłam się moja koleżanka siedziała na
stole i jadła chipsy. Uśmiechnęła się do mnie.
-Ja będę lecieć.-Powiedziałam i na pieńcie odwróciłam się od
niej plecami.
Szłam korytarzem w stronę drzwi wejściowych. Słyszałam tylko
odbicia obcasów o płytki. <Tum… tum… tum… tum…> Otworzyłam drzwi i
znalazłam się przed wejściem na ‘’Zamek’’. Zeszłam ze schodków i kierowałam się
do bocznego wyjścia. Doszłam do żelaznej furtki. Nacisnęłam na klamkę, od razu
się otworzyły. Wyszłam przez nią i ujrzałam zielone pastwisko i zielony las.
Wytężyłam wzrok i zauważyłam że przed lasem jest mała chatka. Nogi odmówiły mi
posłuszeństwa i same szły w stronę chatki. Szłam wydeptaną ścieżką. Ktoś musiał
tu często chodzić, bo na ścieżce nie było prawie trawy. Ziemia pod moimi nogami
była wyschnięta. Ciekawe kto tu mieszka. Z komina wydobywał się dym. Ktoś musi
tu mieszkać. Zapukałam <Puk. Puk.>.
Ktoś podszedł do drzwi i otworzył je. W
drzwiach staną wyskoki mężczyzna o blond, potarganych włosach i
zielonych, wielkich oczach. Idealna twarz i proporcjonalne ciało. Mężczyzna
przed mną stał w samych spodniach.
-Y… Przepraszam.-Chłopak szybko sięgną po koszulkę.
-Nie szkodzi.-Powiedziałam.
-Co cię tu sprowadza?-Zapytał.
-Ciekawość.-Zaśmiałam się, a on uśmiechną się do mnie.
-Jestem Brandon. A ty?-Spytał.
-Ginewra.-Odpowiedziałam.
-Wejdź.-Zaprosił mnie do środka. Zawahałam się.
Weszłam do środka. Wnętrze było urządzone gustownie i z
klasą. W domku było tylko trzy pomieszczenia. Salon-sypialnia-kuchni i dwie
pary drzwi do których nie weszłam.
-Więc co chcesz wiedzieć?-Zapytał Brandon.-I jak się tu
znalazłaś, mało kto opuszcza szkolne mury.
-Nie wiem nogi same mnie tu przyciągnęły.-Popatrzyłam się na
niego. Jest naprawdę przystojny, jeszcze bardziej niż Axel.
-Cieszę się że mogę cię tu gościć.-Zapadła cisza
-Czym się zajmujesz?-Przerwałam ciszę która panowała.
-Jestem tak jakby ochroną szkoły. Rzucam zaklęcia ochronne i
tak dalej.-Powiedział.
-Wiesz może coś o wampirach?-Spytałam.
-Tak. Są wredne i po dokonaniu przemiany są okropne, myślą
tylko o krwi.-Przekręcił głowę, a moim oczom ukazała się szyja pokryta
bliznami.-Nie chcesz mieć z nimi dotyczenia.-Zamilkł.- Taka ładne dziewczyna, a
sama się błąka po obrzeżach lasu.
-Bywa.-Odpowiedziałam z dezaprobatą.
-Chcesz iść ze mną na polowanie?-Zapytał.
-A na co będziemy polować?
-Na smoki.-Odpowiedział z uśmiechem.
-Na smoki zawsze… Ale jak się na nie poluje?-Zapytałam.
-Normalnie nauczę cię.-Powiedział.-Tylko…-Urwał.
-Co tylko?-Domagałam się dokończenia zadania które zaczął.
-Tylko… Musisz się przebrać.-Powiedział.
-Dobra, ale w co?-Spytałam i popatrzyłam na swoją spódnicę.
-Nie to że nie jesteś ładnie ubrana. Czy coś… Ale musisz
mieć spodnie.-Powiedział i popatrzył się na moje ubranie.
-Uznam to za komplement. Pójdziesz ze mną do
szkoły?-Spytałam.
-Bo to jest komplement. I też muszę iść do szkoły. Zanieść
papiery.
-To chodźmy.
Podeszłam do drzwi, Brandon otworzył je przed mną wziął
czarny płaszcz z wieszaka i zamkną za nami drzwi. Szliśmy w ze zupełnej ciszy.
Dotarliśmy do furtki, otworzyłam ją i weszłam na teren szkoły.
~*~
Weszłam do pokoju i założyłam leginsy, t-shirt i bluzę.
Zawiązałam trampki i wyszłam z pokoju, Klary nie było. Schodziłam ze schodów.
Szybko zbiegłam po schodach. Na parterze przy nich czekał na mnie Brandon z
uśmiechem na twarzy.
-No to idziemy.-Powiedział i szedł w kierunku drzwi
wejściowych. Poszłam za nim.-Umiesz już latać na miotle?-Zapytał.
-Nie.-Przyznałam.
-Trudno, polecimy na jednej.
Nie wiem czemu ale ufam Brandonowi. Wyszliśmy przez drzwi, a
w jego rękach pojawiła się miotła.
-Chodź.-Powiedział i przesuną się. Usiadł, a ja usiadłam z
nim.-Trzymaj się mocno. Evellie.
Miotła oderwała się od ziemi i pofrunęła wraz ze mną i
Brandonem. Przytuliłam się do niego pleców. Mam nadzieję że nic sobie nie
wyobrazi. Widok ziemi i lasu pod nami przeraził mnie. Nie wiem ile trwała
podróż na miotle, może dwadzieścia minut, a może piętnaście. Wylądowaliśmy na
ziemi. Nareszcie. Zeszłam z miotły, a mój towarzysz powiedział coś i miotła
zniknęła. Znajdowaliśmy się na polanie, dookoła kwitły kolorowe kwiaty.
Powietrze pachniało jak po burzy. Drzewa liściaste pomieszane z iglastymi
tworzyły mur w oku polany.
-Uważaj zaraz się zacznie.-Powiedział Brandon.
-Co się zacznie? I czym mam walczyć?-Zapytałam.
-Zacznie się…-Usłyszałam głośny ryk który wychodził z głębi
lasu.-Smoki się obudziły. Walczyć będziesz tym. Sooulan.-Wypowiedział, a w jego ręku znalazły się dwie kuszę.
-Mam strzelać do smoków z kuszy?-Zapytałam.
-Tak. Wiesz nie ma innego sposobu. Chyba że czarami. Teraz
trzeba poczekać aż któryś się napatoczy.
Nie zwróciłam wcześniej uwagi że jest ode mną wyższy. Raczej
u mnie w szkolenie było wyższych ode mnie. No może z dwóch chłopaków było.
Brandon musi mieć przynajmniej metr dziewięćdziesiąt. Chłopak rozłożył swoją
pelerynę na trawię i położył się na niej, zostawiając trochę miejsca mi.
Usiadłam obok.
-Umiesz strzelać z kuszy?-Zapytał, przerywając ciszę.
-Tak.-Powiedziałam. Wzięłam kuszę która leżała obok mnie.
Szybkim ruchem odblokowałam strzałę i wystrzeliłam w środek pienia.
-Wow. Kto cię tego nauczył?-Zapytał zdziwiony.
-Z tatą jeździłam na polowania jak byłam mała.-Powiedziałam.
-Wow.-Powiedział i zapadła cisza… Nie zręczna cisza.
Patrzyłam się w niebo. Niebieskie i bez chmurne. Coś wdarło
się na polane to był smok. Zioną ogniem. Chwyciłam kuszę i wymierzyłam w serce
potwora. Smok nie był duży, miał czarne paski po obu stronach. Łuski błyszczały
na złoto. Strzała z kuszy wystrzeliła z mojej kuszy trafiając w jego serce. Z
jego gardła wydobył się wrzask. Smok jeszcze stał wzięłam drugą strzałę i
wystrzeliłam w jego serce. Smok upadł bezwładnie. Brandon patrzył na mnie z
zachwytem. Jego usta otworzyły się.
-Wow-Wydobyło się z jego otwartych ust.
-Teraz ty strzelasz.-Powiedziałam podając mu kuszę i dwie
strzały.
-Nie musimy już. Zabiłaś ostatniego smoka. I dobrze
cholerstwo strasznie irytuje.-Powiedział z podziwem. Uśmiechnęłam się do
niego.-Chodź idziemy do szkoły…
Mam nadzieję że się podoba. Jeśli chcecie się o coś zapytać
zapraszam do specjalnej zakładki ‘’Jakieś Pytania’’.