-Obrzydliwe.-Powiedziałam do siebie.
Sprawdziłam czy wszystkie produkty były dobre. Nagle poczułam że ktoś jest przed naszymi drzwiami. Nie wiem jak się to stało, ale w jednej sekundzie tam się dostałam. Otworzyłam drzwi, a przed nimi stała pani dyrektor.
-Pójdziesz z nami.-Powiedziała surowym głosem.
-Mogę założyć buty?-Nie miałam się co sprzeczać i tak by mnie stąd wywlekli.
-Możesz.
Przy drzwiach stały moje czarne lity. Szybko założyłam je i poszłam za Panią Dyrektor.
Zeszłyśmy na dół gdzie stała ta sama osoba która mi się śniła Izabela.
-Witaj Ginewro.-Powiedziała ciemno skóra kobieta.
-Witaj Izabelo.-Przywitałam się.
-Chciała bym dokończyć to co zaczęłam.-Kobieta podeszła do mnie i nie wiem jak to zrobiła ale poczułam że latam. Kręciłam się dookoła i nagle opadłam. Spojrzałam za siebie. Zobaczyłam długie czarne skrzydła i piór.
-Co ty mi zrobiłaś?!-Zapytałam, a raczej wywrzeszczałam.
-To nie ja, to Ashiri.-Usprawiedliwiała się Izabela.
Nagle zaczęły znikać. I znów byłam zwykłym człowiekiem.
Spojrzałam w lustro powieszone na ścianie. Miałam tatuaże, róże które były na policzkach i czole. Wszędzie były kolce i pnącza. Nagle moja skóra zmieniła kolor zaczęła być różowa tam gdzie były róże. Poczułam że coś swędzącego wspina się od stóp do góry. Podwinęłam leginsy. Pnącza i pączki róż wykwitały na mojej skórze i pięły się coraz wyżej i wyżej. Zatrzymało się na szyi. Byłam wstrząśnięta. Wyglądam jak jakiś potwór.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju i dali butelkę z jakimś piciem. Zaschło mi w gardle i upiłam łyk cieczy z butelki. To nie było picie to była krew. Była bardzo dobra, słodka. Zostałam sama, a do pokoju wszedł Ethan. Wyglądał blado, i miał identyczne tatuaże do moich.
-Co ci się stało?-Zapytałam ochrypłym głosem.
-A tobie?
-Zostałam wampirem. Jak ty...
-Będziemy walczyć.
-Co? Z kim?
-Z Dragonnami. Ashiri chce żebyśmy walczyli dlatego nas przemieniła.-Wytłumaczył.
-Chcesz?-Zapytałam i przekręciłam butelkę w jego stronę.
-Co to?
-Zobacz, smaczne.-Opowiedziałam.
Chłopak wziął ode mnie butelkę i upił łyk.
-Krew?
-Zgadłeś.-Opowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Nagle ześlizgnęłam się z krzesła i upadłam przed nim.-Co się dzieję?-Nic nie czułam, Ethan patrzył na mnie z pożądaniem. Wstałam i przybliżyłam się do niego. Nasze usta się niemal stykały.-Ethan, co się dzieję?
-Nie wiem.
Nagle nasze usta się spotkały. Idealnie się do siebie pasowały. Coraz namiętnej całował mnie i nagle w mojej duszy rozbłysło światło. Światło miłości. Wypełniła mnie miłość. Położyłam ręce na jego szyi, a on objął mnie w tali.
*Oczami Ethana*
Jej ciepłe usta pasujące do moich-powiedziałem do siebie w myślach. Jak to możliwe że tak szybko się w niej zakochałem. Nie żałuję. Kocham ją ponad wszystko chcę żebyśmy byli na zawsze razem.
*Oczami Ginewry*
Oderwaliśmy się od siebie.
-Kocham Cię.-Powiedział Ethan.
-Ja Ciebie też kocham.-Opowiedziałam i znów nasze wargi tworzyły całość.
Nigdy nie uczułam się lepiej niż w tej chwili.
~~~~~~~~~~~~
Dawno nic nie było i to bardzo dawno. Myślę że o mnie nie zapomnieliście. A więc zaczynam znów pisać. I mam nadzieję że się wam podoba. <3 Następny rozdział jutro wieczorem. <3